Czy COVID zabije Runmageddon?

 

Runmageddon to historia szybkiego i spektakularnego sukcesu – do pierwszej imprezy w 2014 w ciągu 3 lat zostaliśmy liderami rynku masowych imprez sportowych w Polsce z niemal setką tysięcy zachwyconych uczestników rocznie. Ta historia została brutalnie przerwana w marcu za sprawą paniki wokół covidu.

 

Z dnia na dzień ta rozpędzona, kilkudziesięcioosobowa maszyna przygotowana do realizacji potężnych eventów co dwa tygodnie w innej części kraju została zatrzymana. Zakaz organizacji imprez sportowych uderzył w całą branżę, ale najmocniej odczuli to niepubliczni organizatorzy, zwłaszcza duzi. Runmageddon, jako największy podmiot na rynku, oberwał najmocniej a – jak się potem okazało – nie pasował do żadnej z kolejnych „tarcz antykryzysowych”.

 

Najgorsze okoliczności nie są tak złe, jak niepewność. My nie wiedzieliśmy nic: czy i które zaplanowane na wiosnę, lato i jesień imprezy będziemy mogli zrealizować. Czy zostawić zespół i ponosić jego koszty ryzykując bankructwo w ciągu kilku miesięcy czy z bólem zwolnić ludzi i liczyć się z kłopotami w razie zdjęcia lockdownu? Każde rozwiązanie było złe a w zależności od scenariusza mogło się okazać tragiczne.

 

Wybraliśmy tę ostatnią opcję. Inaczej Runmageddon byłby już tylko wspomnieniem.

 

Mimo szoku związanego z redukcją firmy o ponad 80% (sic!) wzięliśmy się w garść. Opracowaliśmy plan prowadzenia firmy i eventów w okrojonym składzie a nawet dodatkowo uruchomiliśmy kino samochodowe, które przez parę tygodni wiosny wydawało się świetnym pomysłem na biznes w czasach pandemii.  Skądinąd ten biznes zabito w maju dopuszczając częściowo działalność kin stacjonarnych.

 

Od początku czerwca wróciliśmy z imprezami Runmageddonu. W gąszczu niejasnych i wciąż zmieniających się regulacji znaleźliśmy przestrzeń, w której bezpiecznie i zgodnie z chwilowo obowiązującym prawem byliśmy w stanie realizować kolejne wydarzenia. Nasza pewność siebie rosła wraz z kolejnymi przeprowadzonymi eventami i… całe szczęście! Bez niej moglibyśmy się poddać z realizacją którejś z imprez, na przykład:

  • w czerwcu, kiedy niemal wszyscy organizatorzy odwoływali eventy a my postanowiliśmy je przeprowadzić,
  • w lipcu, kiedy wzrost zachorowań na Śląsku był w mediach tematem numer 1 a my szykowaliśmy właśnie imprezę na Arenie Gliwice,
  • w sierpniu, kiedy powiat krakowski wchodził do żółtej strefy tuż przed Runmageddonem Kraków,
  • we wrześniu, kiedy ogłaszano nowe obostrzenia w sobotę o pierwszej  w nocy a my startując imprezę 6 godzin później musieliśmy zdążyć je poznać i zastosować się do nich,
  • w październiku, kiedy cały kraj był obejmowany czerwoną strefą w weekend przed Runmageddonem w Lesku.

 

Co nas uratowało? Zespół, społeczność Runmageddonu i partnerzy.

 

Ekipa Runmageddonu wykazała determinację, zaangażowanie i zdolność adaptacji na poziomie, który w pełni udowodnił, że jesteśmy „ekspertami od pokonywania przeszkód”. Jestem szczęściarzem mając taki team!

 

Fani Runmageddonu okazali się odporni na wszechobecną panikę i tak głodni wyzwań, że tłumnie stawiali się na kolejnych eventach i z wyrozumiałością przyjmowali kolejne korekty formuły organizacji związane ze zmieniającymi się przepisami.

 

Mamy też szczęście do partnerów - od sponsorów po samorządy. Prawie wszyscy wykazali się genialnym podejściem – w czasach, kiedy wyjątkowo łatwo było szukać usprawiedliwień i nic nie robić - „chciało im się chcieć.” Razem z nami szukali rozwiązań i zawsze je znajdowaliśmy.

 

Działając w takim otoczeniu, nie mamy wątpliwości, że jakich kłód pod nogi nie dostaniemy w nowym sezonie, poradzimy sobie! Poza nami, wierzą w to także uczestnicy, którzy na naszej stronie wciąż powiększają społeczność ludzi chcących zawalczyć o swoje marzenia. Ludzi, którzy wolą zadbać o swoje zdrowie nie poprzez gnuśnienie w domu a przez aktywność. TO nie superbohaterowie. To ludzie często odczuwający strach przed kolejnymi wyzwaniami, ale mimo to gotowi je podjąć.

 

Opowieść o sezonie 2020 byłaby niepełna, gdybym nie wspomniał o naszych wpadkach – długo mieliśmy dramatycznie zakorkowaną skrzynkę mailową dla uczestników, nie nadążaliśmy z wysyłką pakietów po wirtualnych imprezach, część robionych w pośpiechu projektów spotykało się z krytyką uczestników, zastosowaliśmy wiele rozwiązań prowizorycznych. Owszem, popełniliśmy sporo błędów. Przepraszam za nie i jednocześnie jestem dumny, że nie poddaliśmy się. 

 

Podjęliśmy zwycięską walkę z niespotykanymi przeciwnościami: z paniką, z niejasnymi obostrzeniami, z niepewnością jutra, z „nie da się”, z narzekaniem. I wyszliśmy z tej walki zwycięsko: przeprowadziliśmy pięć największych imprez sportowych w Polsce w 2020 i zdobyliśmy doświadczenie, które daje nam wiarygodność niezbędną do zapełnienia i przeprowadzenia 13 imprez w 2021 roku. W tym ekstremalnie trudnym roku zyskaliśmy moc, która pozwala nam jasno zadeklarować: co by nam nie stanęło na drodze, DAMY RADĘ!

 

– Jaro Bieniecki