Wyobraź sobie, że kochasz coś nad wszystko. Wyobraź sobie, że daje Ci to zapasy energii do działania, do życia. I to takie zapasy, że dzielisz się nią z przyjaciółmi, którzy są dla Ciebie jak rodzina. Wszystko idzie po Twojej myśli, jest wręcz idealnie. I wtedy nadchodzi coś niewyobrażalnego. Coś, co w jednej sekundzie może zakończyć nie tylko Twoją pasję, ale wręcz życie. Co wtedy zrobisz? Poddasz się, czy rzucisz w wir walki jeszcze bardziej? Wilki wybierają to drugie rozwiązanie.

 

Historią Sylwka Wilka, człowieka którego mogliście spotkać nie tylko na naszych eventach, ale też na szkoleniach Runmageddonu, od kilku dni żyje całe polskie środowisko OCR, a dzięki telewizji Polsat być może cały kraj. Ten młody, utalentowany sportowiec wracając z pracy miał wypadek, którego konsekwencją była amputacja jednej z nóg. I to jest właśnie to niewyobrażalne, bo kiedy ze sportem wiążesz całe swoje życie - zarówno prywatne jak i zawodowe - takie zdarzenie może złamać. Wie to każdy z nas, który po kilkutygodniowej kontuzji narzekał na brak możliwości treningu.  A to, co wydarzyło się Wilkowi jest totalnie nieporównywalne. Sylwek jednak pokazał siłę, tę prawdziwą, wewnętrzną siłę której nie miarkuje się tężyzną fizyczną. Pokazał niezłomność ludzkiego ducha, bowiem ani na chwilę nie zwątpił w to, że wróci do sportu - silniejszy i waleczniejszy, jeśli to w ogóle możliwe. Już kilka dni po zabiegu, na swoich social mediach dzielił się z przyjaciółmi filmami, na których widać człowieka zmotywowanego, człowieka który wie czego chce. A chce dokonywać rzeczy wielkich.

 

 Ten straszny wypadek pokazał jeszcze jedną piękną rzecz. Pokazał, to za co kocham biegi przeszkodowe. W kilka chwil po tym, jak informacja o amputacji trafiła do internetu, dziesiątki - jeśli nie setki - osób zadeklarowały pomoc. Ruszyła zbiórka pieniędzy (www.razemdlawilka.pl), której celem jest zebranie funduszy na protezę sportową. Wiele osób oddaje rzeczy na licytację - od koszulek po sławną w kręgach Runamgeddon Global piłkę z podpisem Jerzego Dudka. W całej Polsce organizowane są charytatywne treningi, z których cały dochód będzie przeznaczony na pomoc Sylwkowi - pierwszy już pierwszego września! Całe to pospolite ruszenie udowadnia, że możemy na co dzień rywalizować na trasach, często kłócić się, nieraz obrażać, ale kiedy nadejdzie taka ekstremalna sytuacja, w której musimy walczyć o ratowanie jednego z nas, potrafimy odłożyć na bok niesnaski i zjednoczyć się w słusznej sprawie. Sylwek prowadzi swoją grupę treningową, ale współpracuje także z United Runners, co w naszej mowie ojczystej znaczy Zjednoczeni Biegacze. Widzę pewną piękną przewrotność w tym, że to właśnie on nas zjednoczył. Nie zapominajmy o tym. Nigdy.

 

Kolejna rzeczy za którą kocham OCRy to właśnie ludzie tacy jak Sylwek. Ludzie, którzy nie tylko przesuwają własne granice, ale ich działania są inspiracją i motywacją dla rzeszy innych, aby robili to samo. Utracona kończyna? Pył na wietrze, po prostu kolejna przeszkoda w drodze do celu. Celem Sylwka, którym podzielił się z nami niedawno, jest złoty medal. I to nie byle jaki złoty medal, ale wywalczony na Igrzyskach Olimpijskich. Komu jak komu, ale Sylwkowi na pewno się uda to zrobić. Bierzmy z niego przykład, bowiem każdego z nas kiedyś może spotkać niewyobrażalne. To będzie moment, żeby zabłysnąć i pokazać światu, że nikt i nic nie jest w stanie nas złamać. Tak, jak nie złamało Wilka.